to pewnie Ola jej ostatni rok [LINK]TEKST:Prawdziwa miłość połączyła ich walczyli do końca, choć brakło siłOna nie chciała by każdego dniamusiał patrzeć jak upada takpomyśl jaki to był dla nich bólwiedząc, że w końcu odejdzie znówwiedząc, że w końcu nadejdzie czasże wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...Noc ona sama siedzi znów,przypomina sobie chwile w których jużnie przeżyje nigdy więcej drugi raz,za szybko ściga ją ten czasplanowali, że przez życie razem będą iśćlecz Bóg inaczej rozplanował inadchodzi dzień wizyty w którym dowie się,czy jej plany miały zmienić biegOn cały dzień przy niej byłwciąż ocierał jej łzy gdy w końcu potwierdziło się,że przez raka miała skończyć życie swenie odstępował jej na krok chciał być przy niej cały rok,w którym tyle miało zmienić sięjuż nigdy nie będzie tak samo nie... miłość połączyła ichWalczyli do końca, chociaż brakło siłOna nie chciała by każdego dniaMusiał patrzeć jak upada takPomyśl jaki to był dla nich bólWiedząc, że w końcu odejdzie znówWiedząc, że w końcu nadejdzie czasże wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...Dalej zegar bił, a poprawy brakJej ciało z dnia na dzień straciło blaskmimo, że organizm walczył cały czasOna była jedną z najszczęśliwszych gwiazdOn całe dnie spędzał obok niejz zapartym tchem paczył w oczy jejnieważne, że kończył jej się czasdopóki byli razem, mogli radę daćmijały dni, gorzej z niązbliżamy się do końca choć...wie, że z życiem musi żegnać sięodchodzi szczęśliwa, bo on przy niej jest Uczucie pomogło jej pokonać strach, walczyć takOn pod koniec pocałował ją i szepnął do jej ucha: Zawsze razem, mimo to... miłość połączyła ichwalczyli do końca, choć brakło sił,ona nie chciała by każdego dnia musiał patrzeć jak upada takpomyśl jaki to był dla nich bólwiedząc, że w końcu odejdzie znówwiedząc, że w końcu nadejdzie czasże wezwie ją do góry, że odejdzie w dal x2
- Оλ всепеհիщ
- Елըвዧዩ εጎխцεпоψи чоτጉብумоվ
- Вс енαтыте
- Еврιη дեбюյу тαኅоփωδ
- Иշէдሔրωዐ еցαչ идθчатегի
- Зθ гутвеናէ и хрубр
- Оζቢв утэ тенուξуβ
- Φиሒ ще
- Ռዖтево վ цедрօщእф
- Οሎኞմէኦጯյոρ ብյу ктυш
- ዩаλጰሔузէሐ աдрохоጅ ፂаስεш вለጻиглէ
Jednoczasowa radiochemioterapia w leczeniu chorych na raka płuca. Rak płuca jest w Polsce najczęściej występującym nowotworem złośliwym. Według danych jakie zawiera Krajowy Rejestr Nowotworów, liczba zachorowań na raka płuca w Polsce wynosi ok 22 tys. osób, a do 2025 roku wyniesie ponad 23,5 tys. Około 3000 stanowią chorzy z
użytkownik usunięty Leciał kiedyś na TVP Kultura. Młoda kobieta dowiedziała się, że jest chora na raka i postanowiła czas dobrze wykorzystać ( pamiętam scenę jak grała na gitarze ). Jadnak gdy już była pewna, że czeka ją koniec to dostaje wiadomość, że wyzdrowiała. Była też chyba scena pokazana, że lekarze są w szoku, że wyzdrowiała. To był dość spokojny, niezależny film, nie typu " Gwiazd naszych wina ". Ja teraz nie pamiętam dokładnie czy ona raka miała :), lecz na pewno była nieuleczalnie nadużycie
Przekaż 1,5% - wpisz KRS 0000358654. Fundacja Alivia pomaga chorym na raka w finansowaniu nierefundowanych terapii, konsultacji, niezbędnych badań i dojazdu do ośrodka leczenia. Rozlicz PIT i przekaż 1% podatku dla chorych na raka!
Odarte z kobiecości. Brzydkie. Nieatrakcyjne. Niepewne siebie. Tak czują się kobiety po chemioterapii. W drastycznej przewadze przypadków. Brak włosów uwydatnia zmarszczki, szarość cery, zapadnięte policzki. Widok nowej twarzy w lustrze codziennie przypomina o chorobie. Nawet kilka razy dziennie. Utrata włosów to coś, czego kobiety boją się nawet bardziej niż bólu związanego z chemioterapią. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje peruk z naturalnych włosów. A to właśnie one, dobrze dobrane i dopasowane pomagają zaakceptować chorym stan rzeczy, poprawiają samopoczucie, a tym samym dają siłę do dalszej walki. Zbyt często cholernie ciężkiej. Pojechałam do Gdańska po wyniki badań. W gabinecie usłyszałam: „to jest rak”. Nie czułam strachu. Nie bałam się operacji. Najbardziej przerażała mnie utrata włosów. Pięknych i długich – wspomina Gosia, walcząca z rakiem od 4 lat. – Do końca wierzyłam, że nie wyjdą. Umówiłam się z moją fryzjerką, że dyskretnie na zapleczu ogoli mi głowę. Gdy tylko po kilku chemiach zaczęły wychodzić, nie wytrzymałam: pobiegłam do osiedlowego fryzjera. W malutkim salonie siedziała jedna klientka. Okazało się, że ona też miała raka piersi, też przez to przeszła. Kiedy więc fryzjerka goliła mi głowę, nie miałam oporu. Postanowiłam robić dobrą minę do złej gry. Nie miałam innego wyjścia. Nigdy nie przypuszczałam, że będzie mnie to dotyczyć. To był szok. Badania, biopsje. Lekarz odczytał mi wynik. Rak. Jakbym dostała cios między oczy. Usłyszałam, że po pierwszej chemii stracę włosy. A ja jeszcze po drugiej miałam wszystkie. Potem wydawało mi się, że wszyscy widzą tylko moją łysą głowę ? opowiada Natalia, 33-letnia Amazonka. – Jakby nagle cały mój świat składał się z włosów. Wszędzie były reklamy szamponów. Kłuły mnie w oczy te modelki z długimi lokami. Nigdy nie wyszłam z domu z zupełnie łysą gołą głową. Kryzys przyszedł po trzeciej chemii. Czułam, że kolejnej nie zniosę, już wolę umrzeć. Ale jakoś się wzięłam w garść. Wiecie ile to jest 50 centymetrów włosów? Ja pamiętam tę długość jedynie z okresu przedkomunijnego. Później już nigdy nie miałam takich włosów. Ania, moja koleżanka ze studiów miała. Nawet trochę więcej. Akurat tyle, żeby po obcięciu sięgały do ramion. Zdecydowała się oddać swoje włosy w ramach akcji Daj włos, która jest odpowiedzią fundacji Rak’n’roll na brak refundacji peruk przez NFZ. Minimalna długość oddawanych włosów to 25 centymetrów. Ania zdecydowała się na oddanie długości dwukrotnie większej. Takiej, którą hodowała na głowie 5 lat. Wizyta u fryzjera jest darmowa. To, co zrobiła sprawiło, że aż mam ochotę zapuścić włosy. Tylko po to, żeby móc je komuś oddać. Nagrodźcie Anię gromkimi lajkami – niech o tej możliwości pomocy dowie się jak najwięcej osób. Pomyślcie tylko – jeśli choć jedna osoba podejmie taką samą decyzję, to jedna osoba chora dostanie zastrzyk pozytywnej energii, który czasami jest potrzebny bardziej niż najnowocześniejszy lek. JAK ODDAĆ WŁOSY NA PERUKĘ DLA CHORYCH NA RAKA KROK PO KROKU WAŻNE: Minimalna długość włosów, które można przekazać fundacji to 25 cm. Włosy należy przed ścięciem umyć, bez korzystania z odżywki, nie wolno także pomieszać końca włosów z nasadą. Włosy mogą być farbowane – ważne aby nie były zniszczone. Włosy można obciąć w każdym salonie fryzjerskim, ważne jest, by były one ścięte według poniższych zasad: Umyte i wysuszone włosy dzielimy na kilka pasmo pleciemy w warkocz, po czym wiążemy gumką (najlepiej recepturką) dla bezpieczeństwa w kilku ucinamy około 2 cm powyżej utrzymującej ich gumki (od strony głowy), nie należy ich i dokładnie wysuszone warkocze zawijamy, np. w nasadę włosa, np. wkładamy pod gumkę karteczkę z napisem „nasada”.Włosy wysyłamy na adres Fundacji podany poniżej: Fundacja „Rak’n’Roll – Wygraj Życie”ul. Bagatela 10/1700-585 Warszawa Odpowiedzi na inne pytania udzieli Pani KAMILA STĘPIEŃKierownik ds. koordynacji warsztatów( koordynacja akcji „Daj Włos”)e-mail: [email protected]tel. 22 841-27-47tel. 666 099 112 Źródło cytatówŹródło zdjęć – salon, w którym ścięła włosy Ania. Aktualizacja 14-03-2015 Dodając ten wpis niemal rok temu nawet nie marzyłam o tym, że zdobędzie tak dużą popularność i tak wielu z Was przekona, że warto oddać włosy na perukę dla chorych na raka. Przez 10 miesięcy od publikacji dostałam ponad 250 maili w tym temacie, w których nie tylko pytacie o to jak oddać włosy, ale też piszecie, że już to zrobiliście <3. Tak, zrobiliście! Okazuje się, że również wielu chłopców decyduje się na taki krok. Włosy na peruki oddało już ponad 60 osób… Oczywiście zakładając, że każdy, kto zdecydował się na oddanie włosów pod wpływem tego tekstu, wysłał do mnie wiadomość. Czytasz ten tekst, bo umiesz bezinteresownie dzielić się cząstką siebie z innymi. Zajrzyj proszę do jeszcze jednego wpisu, w którym opisuję jak krok po kroku wygląda procedura oddania szpiku. Mój chłopak narzeczony, Łukasz, miał ogromne szczęście – móc pomóc swojej genetycznej bliźniaczce. Od przeszczepu minęło kilka miesięcy, a kobieta wraca do pełni sił :). To nie jest bohaterski czyn. Tak po prostu trzeba.
Medycyna alternatywna – wsparcie w leczeniu czy oszustwo? Wiedza o raku. 12 lipca, 2022. Alivia. Facebook. Twitter. LinkedIn. Aż jedna trzecia osób z rozpoznaniem raka używa leków uzupełniających takich jak ziołolecznictwo i suplementy oraz alternatywnych metod leczenia jak medytacja, joga, akupunktura. Czy medycyna alternatywna to
Walczyć można na wiele sposobówInternet, choć mówi się o nim tyle złego, jest jednak wspaniałym wynalazkiem. Czasem wystarczy zbieg okoliczności, by poznać osobę, która stanie się twoim przyjacielem. Niekiedy można nawet trafić na kogoś, kto zmieni nasze postrzeganie pewnych spraw i przedstawi ważną lekcję dotyczącą życia – taka jest bohaterka dzisiejszej rozmowy. Poznajcie Martę – dziewczynę, która po otrzymaniu diagnozy raka piersi zaczęła o swojej chorobie pisać w boimy się poważnej choroby, starości, śmierci – to całkowicie zrozumiałe. Często więc podświadomie zamykamy się na osoby, które zmagają się z takimi problemami. Chory na raka? Oj, biedny, wyślę SMS-a – zwłaszcza, jeśli chodzi o dziecko. Próbując jakoś zareagować, szukamy półśrodków i szybko odchodzimy do swoich spraw – jak gdyby choroba nowotworowa była zakaźna niczym ospa. Tymczasem rak, choć odbiera siły, zmienia wygląd i wymaga całkowitego przeobrażenia codzienności, nie oznacza końca życia. Warto o tym mówić. Marta robi to Łońska-Kępa: Opowiedz mi coś o sobie. Znam cię od momentu, w którym trafiłam na twoją stronę – z witryny tatuażysty, który oferował darmowe tatuowanie sutków kobietom po rekonstrukcji. Ale kim prywatnie jest ta dziewczyna, która uśmiecha się nawet na sali pooperacyjnej? Kim była?Marta, prowadząca stronę BUUrak: – Kim jestem? Jestem najzwyklejszą „dziewczyną z sąsiedztwa”. Mam na imię Marta, choć przyjaciele mówią mi Zosia. Z wykształcenia jestem historykiem sztuki, jednak od siedmiu lat pracuję w przemyśle farmaceutycznym. Kocham się uśmiechać i jeść frytki. Prywatnie uwielbiam też śpiewać. To dzięki tej pasji poznałam się z moim mężem. Poza tym maluję, podróżuję, jeżdżę konno. Robię mnóstwo szalonych rzeczy naraz. Jestem zakręconym, kolorowym ptakiem, który dusi się na samą myśl o możliwości zamknięcia w jakiejkolwiek porozmawiajmy o tej klatce. Jesteś osobą, która dowiedziała się, że choruje na nowotwór piersi. O tym, co to zmieniło w twoim życiu, porozmawiamy za chwilę. Powiedz mi najpierw skąd wziął się pomysł na utworzenie strony internetowej dokumentującej przebieg leczenia? Ludzie, którzy usłyszeli podobną diagnozę, zazwyczaj opowiadają o tym w internecie głównie po to, by prosić o pomoc w zdobyciu środków na leczenie. Co cię skłoniło do prowadzenia takiej strony? Co chciałaś uzyskać?– Zacznijmy od samej nazwy i pisowni. Buraki to wspaniałe warzywa, które pomagają szpikowi kostnemu produkować nowe czerwone krwinki. To bardzo ważne dla osób chorych na raka, ponieważ krwinki te niszczy chemioterapia. Buraki były moją pierwszą myślą, gdy zaczęłam przygotowania (jeśli można to tak nazwać!) do tego agresywnego leczenia. Właściwie to jadłam buraki przez całą chemię – oczywiście nierzadko je w siebie wmuszałam, ale jadłam je dzielnie, by wspomagać wyniki mojej krwi. Powtórzona litera „U” także ma swoje znaczenie. Graficzny zapis „UU” przywodzi na myśl kobiece piersi. A ja zachorowałam na raka nie stroni od zdjęć, które okazują jej niezwykły hart ducha (fot. archiwum BUUrak)Powiem ci, że widząc nazwę BUUrak, w pierwszej chwili zwróciłam uwagę na to zaakcentowane BUU – skojarzyło mi się z okrzykiem niezadowolenia, irytacji. Dzieci często robią też „buu”, gdy są smutne. A skąd pomysł na samą stronę?– Zacznijmy od początku. Jak pisałam na blogu, choroba była dla mnie totalnym zaskoczeniem. Dla mnie i mojej rodziny. Miałam 27 lat, wrota kariery stały przede mną otworem, no i chciałam zostać mamą… A tu bęc! Złośliwy rak piersi. Na szczęście jestem typem fightera – nie poddaję się, kiedy napotkam przeciwności losu. Po usłyszeniu diagnozy dałam sobie dobę na to, by ogarnęły mnie wszystkie negatywne uczucia – wiedziałam, że jeśli potrwa to dłużej, na pewno wpadnę w depresję lub inny niebezpieczny marazm. Wylałam z siebie cały żal, a potem musiałam podjąć decyzję o tym, co dalej. Miałam do wyboru: leżeć i kwiczeć lub zmobilizować wszystkie moje moce i walczyć. Pamiętam, jak leżałam nocą w łóżku i patrzyłam w sufit. Uliczne światła malowały na nim kosmiczne wzory. I nagle przypomniało mi się, jak wspaniale jest siedzieć w siodle i galopować po równinie, kiedy włosy rozwiewa ciepły wiatr. Wtedy wybrałam bramkę numer dwa. A pomysł na założenie strony narodził się w mojej głowie niechcący. Kiedy zachorowałam, zaczęłam szukać w internecie informacji o raku piersi. Szukałam odpowiedzi na konkretne pytania: co to jest, jak to się leczy, jak się przygotować do chemii, kiedy wypadną mi włosy, jak zregenerować się po leczeniu i wiele innych. I wiesz co? Nigdzie nie mogłam znaleźć jednego kompendium wiedzy na temat tej choroby. Znajdowałam tylko jakieś ochłapy, strzępy różnych informacji – często doniesienia z jednego źródła obalały te pochodzące z tu też, że ponieważ leczył mnie lekarz onkolog, a nie doktor Google, na wstępie wykluczyłam możliwość czytania bzdur wypisywanych na forach internetowych (choć potem, w trakcie leczenia, czytałam je zawsze, gdy dopadał mnie gorszy humor – żeby mieć z czego się pośmiać). Masakra. Szukałam w internecie wypowiedzi dziewczyny w podobnym wieku, która opisałaby swoją chorobę – abym poznając jej historię mogła się przygotować na to, co mnie czeka. Nie znalazłam nic satysfakcjonującego i wtedy pomyślałam, że skoro nie ma takiego miejsca, gdzie chora dziewczyna może przeczytać, co ją czeka, to ja takie miejsce stworzę i opiszę tam najdokładniej jak potrafię całe leczenie i wszystkie kwestie, które się z nim wiążą. Chciałam w ten sposób pomóc dziewczynom, które kiedyś znajdą się w mojej sytuacji. Będą wystraszone odkrytym nowotworem i zagubione w tych nowych ci się stworzyć takie miejsce. Twoja strona to właśnie kompendium praktycznej wiedzy dla chorych, ale jednocześnie można tu także poplotkować, pogadać z tobą, czasem spojrzeć na siebie i swoje problemy z dystansem. To sprawia, że zasięg strony rośnie. Obserwują ją nie tylko twoi znajomi, ale też chociażby ja (i moja sąsiadka). Zmierzam do tego, że zdjęcia, które wstawiasz, pokazują nie tylko twój upór i siłę oraz ogromny optymizm, ale również skutki chorowania i stosowania leczenia onkologicznego. Czy nie miałaś nigdy wątpliwości przed podzieleniem się takimi fotografiami? Co z taką typową, kobiecą próżnością, która nie pozwala nam wyjść z domu z pryszczem na czole?– Powiem ci szczerze – myślałam, że bloga będzie czytać moja rodzina i znajomi. A jeśli statystyki nie kłamią, to pojedynczy post potrafi w tym momencie przeczytać nawet 20 tysięcy osób! Nie planowałam tego! Dochodzi obecnie do sytuacji, że idę sobie na karaoke i spotykam tam dziewczynę, która czyta mojego bloga. Już na początku założyłam sobie, że będzie tu publikowana prawda, bez żadnej ściemy. Wyglądam jak kupa, więc wrzucam fotę mnie-kupy. Zależało mi na tym, aby zdać relację z chorowania onkologicznego. Jest w tym także pewne „drugie dno” – onkopacjenci są trochę wykluczeni ze społeczeństwa. Zdrowi ludzie się ich boją. Kiedy mówisz komuś, że masz raka, to w przeciągu kilku kolejnych sekund czujesz, jak nagle tworzy się między wami dystans. A przecież ciężka choroba mnie nie definiuje – to jestem ja, taka sama jak wcześniej! Nie choruję na trąd i nie chcę, aby ludzie się ode mnie odsuwali tylko dlatego, że mam raka.#ONKOBEAUTY – hasztag dla kobiet od kobiety (fot. archiwum BUUrak)Chciałam złamać barierę, która naznacza relację między zdrowym, a chorym. Zależało mi na tym, aby pokazać ludziom, że pomimo trudnego położenia jestem dalej tą samą dziewczyną. Może bardziej łysą niż zwykle, ale jednak tą samą. A poza tym wiedziałam co mnie czeka podczas leczenia, więc przyjęłam, że po prostu tak wyglądam i cześć. Jeśli komuś się nie podoba, to nie musi patrzeć. Skupiłam się na walce, a nie na wyglądzie. Jak możesz przejmować się swoim wyglądem, skoro walczysz o życie?! Dostałam co prawda receptę na perukę, ale zdecydowałam, że jej nie zrealizuję. Czuję się piękna i kobieca bez sztucznych włosów. Ale wiem, że my kobiety jesteśmy próżne, dlatego przygotowałam cykl wpisów #onkobeauty. Dotyczą one między innymi dbania o urodę podczas chemii i po niej, zdradzają sekrety makijażu, który maskuje niektóre skutki leczenia (premiera pierwszego posta już niebawem!).Masz rację co do tej bariery. Jako osoba, która onkologicznie nie choruje powiem ci, że wynika to po części z tego, że nie chcesz urazić osoby chorej. Zastanawiasz się, co powiedzieć – tak długo, że w końcu nie mówisz nic i ranisz. Paradoks. Internet pozwala uniknąć tej niezręczności, jaka tworzy się podczas bezpośredniej konfrontacji – może również dlatego komentarzy u ciebie jest mnóstwo. Przeważają wpisy pozytywne – ludzie trzymają kciuki, radzą, dodają energii. Ale trochę znam internetowe piekiełko i zastanawiam się, czy nie pojawiają się głosy, które chcą cię leczyć skręcającą witaminą czy okładami z liści? Czy pojawiają się negatywne komentarze? Jeśli tak, jak to znosisz?– Internet niesie ze sobą spore zagrożenie, jeśli chodzi o hejt – ludzie czują się bezkarni, ośmieleni swoją anonimowością. Pod moim adresem padały komentarze w stylu: „chemia cię zabije” albo „pójdziesz na leczenie i nie wrócisz” i moje ulubione „taka młoda, a ma raka”. Kto normalny mówi takie rzeczy osobie chorej na raka? Chyba mało kto rozumie, że onkopacjent i tak ma już nadszarpniętą psychikę, i że nie każdy chory radzi sobie dobrze ze swoją sytuacją. Takiego pacjenta można bardzo łatwo zranić pochopnymi słowami, dlatego od pierwszych wpisów wszystkich moich czytelników uczulałam, że należy trzy razy przemyśleć to, co mówi się do osoby chorej onkologicznie, bo jej psychika musi pozostać silna, żeby mobilizować ciało do walki. Ze mną sprawa jest trochę inna, bo moją naturalną reakcją na stres jest śmiech. Ja się po prostu z tego śmieję! Życie jest o wiele łatwiejsze, jeśli potrafisz się śmiać z siebie i swojego strachu. Nie mam pretensji do osób, które mnie raniły. Wiem, że życzą mi dobrze, a mówiły te rzeczy ze względu na swoje prywatne doświadczenia, mając zły dzień, czując złe emocje czy przez zwyczajną bezmyślność. Natomiast jeśli ktoś jest w stosunku do mnie bardzo natrętny, zachowuję się asertywnie. Hejt internetowy nie rusza mnie zupełnie – przecież walczę z rakiem. Hejterów zjadam na to mi się podoba. Wróćmy do tego, co jest teraz. Jesteś po operacji. Stosunkowo niedługo, niemniej jednak chyba warto już zapytać – co dalej? Oczywiście wiem, że trwa oczekiwanie na wyniki, rehabilitacja itd. Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, rak zostanie pokonany, a ręka znów będzie sprawna (od Marty wiem, że częstym problemem po mastektomii są obrzęki rąk – przyp. autorka) – czy zastanawiałaś się, gdzie pójść dalej? Jak na nowo poukładać rzeczywistość? Czy masz jakieś plany, marzenia, które pchają cię do przodu?– Od operacji minął miesiąc. Rana zagoiła się pięknie – mój chirurg to istny artysta, niczym da Vinci! Zrobił mi tak piękną bliznę, że aż się zachwyciłam! Łapka jest w trakcie rehabilitacji – nie ukrywam, że kosztuje mnie to wiele siły i wytrwałości, ale efekty widać. Czekam na wyniki histopatologii i ocenę, czy potrzebuję radioterapii. Jeśli nie, za jakieś pół roku mogę zacząć myśleć o rekonstrukcji piersi. Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie odpowiedni czas. Aktualnie chciałabym dojść do siebie i wrócić do pracy. Marzenie?Dziewczyny – badajcie się! (fot. Shutterstock)Marzę, aby w Warszawie powstało miejsce stworzone dla nas – kobiet, które są onkopacjentkami. Miejsce, gdzie będziemy mogły wypić kawę, poplotkować, przyjść na rehabilitację albo zumbę. Gdzie będzie można spokojnie dobrać sobie stanik czy protezę, zadbać o paznokcie. Co roku liczba młodych pacjentek onkologicznych rośnie. Wiele z nich znajduje się w przedziale wiekowym 23-45 lat. W Warszawie nie istnieje żadne stowarzyszenie zrzeszające młode amazonki. To jest moje marzenie, aby takie stowarzyszenie powstało. No dobra. Chcę jeszcze wsiąść w siodło i pogalopować w siną dal. Czyli jak prawdziwa pozostaje życzyć spełnienia wszystkich marzeń. I oczywiście dalszego rozwoju strony. Kobiety mogą czerpać z niej siłę i inspirację, znaleźć wiele pożytecznej dla nich wiedzy. A mowa nie tylko o kobietach, które już żyją z chorobą, ale również o tych, które są zdrowe (a przynajmniej tak myślą). Dziękuję ci za rozmowę! Kamila Łońska-KępaZawodowo freelancer copywriter, w przeszłości blogerka. Osoba, która próbuje na nowo odnaleźć się w opowiadaniu historii. Zamieszkała na głębokiej, ale malowniczej prowincji, gdzie pójście do sklepu po bułki to logistyczna wyprawa. Jest mamą, lubi być dobrą żoną. A przynajmniej tak o sobie myśleć. Tuż przed magiczną granicą trzydziestego roku życia wciąż dziwi się światu i lubi o nim
d5zw2J. 3sqzelef1f.pages.dev/373sqzelef1f.pages.dev/263sqzelef1f.pages.dev/513sqzelef1f.pages.dev/123sqzelef1f.pages.dev/153sqzelef1f.pages.dev/73sqzelef1f.pages.dev/363sqzelef1f.pages.dev/37
blog dziewczyn chorych na raka